Blog

Krzem Agency – Cyfrowa Transformacja Twojej Marki

Jak mógłbyś się zaręczyć ze specjalistką PPC Ads?

Dalsza droga życia z przymrużeniem oka.

 

Wyobraź sobie, że jesteś introwertykiem, że brakuje Ci odwagi, aby uklęknąć przed nią — wpisz tutaj imię […] – i poprosić o akt przyzwolenia na dalszą drogę wspólnego życia. Spieszę ze sprawnym rozwiązaniem tego problemu.

 

Pierwszy krok do totalnego zaskoczenia

 

Najpierw prosisz wybrankę serca o adres e-mail, na który zarejestrowała swoje konto w serwisie Facebook (znając życie, pewnie go zna). Później wgrywasz bazę odbiorców (znacznie szerszą niż jeden rekord, niech Cię to jednak nie zmyli) do narzędzia „masowego spamowania”, jakim jest Menedżer Reklam Facebooka. Uruchamiasz kampanię na grupę, w której znajduje się również wybranka Twojego serca.

 

Pamiętaj! Jedyny sposób, aby dotrzeć do konkretnej osoby, jest skierowanie kampanii szerzej. Do minimum kilkuset odbiorców. To będzie miało wpływ na Twoją kreację, bo powiedzmy sobie szczerze, nie musisz chcieć komunikować światu, czegoś, co może być bardzo intymnym przekazem.

 

Strona pożądania i Ty

 

Zanim reklamy zaczną się wyświetlać, aby było z biglem, możesz zbudować landing page, gdzie zliczysz konwersję. Wiedz, że nie chcemy, aby Twój kejs (który właśnie piszemy) był oderwany od marketingowej rzeczywistości. 

 

Pewnie zastanawiasz się, po co Ci konwersja? 

 

Wyobraź sobie, że w kreacji jest zdjęcie, na którym widać jak klęczysz z pierścionkiem zaręczynowym (albo video). Towarzyszy mu hasło: wyjdź za mnie Joanno? Lub jak tam sobie z lubą mówicie off the record. Na stronie lądowania wstawiasz licznik — ile Pań zgodziło się na pozytywną reakcję na Twój przekaz. Każda z nich może być potencjalnie w przyszłości zainteresowana dalszym rozwinięciem tej historii (o czym więcej w części tekstu zatytułowanej „Plan B”), ale też wskazuje na social proof. A social proofy w marketingu lubimy baaardzo!

 

Plan A” vs „Plan B”

 

Dalej jest już z górki, wstawiasz przycisk: „Yes, I do”. Opomiarowujesz go z wykorzystaniem Google Tag Managera, żeby było bardziej creppy. Po akceptacji budujesz sekwencję mailową.

 

Cały dalszy action plan wysyłki wygląda tak:

 

  1. Pierwszy mail dotyczy tego dlaczego to zrobiłeś? 
  2. Drugi mail opowiada na pytanie, gdzie weźmiecie ślub?
  3. Trzeci mail opisuje podróż poślubną i właściwy cel podróży?

 

Akcentujesz korzyści bycia z Tobą okraszone komunikatem emocjonalnym, wybranka cały czas ma szansę odpowiedzieć „nie” — to bardzo ważne w odpowiedzialnym procesie sprzedażowym. Przesyłasz jej nawet specjalny link: „wypisz się z zaręczyn” zamiast osławionego — zrezygnuj z subskrypcji. Wówczas masz też całą listę „innych” pozytywnie konwertujących.

 

Dramat jednego błędu

 

W mailu numer cztery (wysyłanym indywidualnie, jak to robi klasycznie dział sprzedaży) zapraszasz ją na kolację (event off-line). Wówczas tradycyjnie, przy świecach, wyciągasz pierścień pożądania, który —  jak wskazuje lista mailingowa — chciałoby pewnie nosić wiele potencjalnych walentynek — to powinno Cię wzmocnić i dodać pewności siebie.

 

Jeżeli otrzymasz negatywną odpowiedź zawsze możesz przejrzeć profil prawdopodobnych (a co mi tam wprowadzę feminatyw) lead-ek na linkedin (ale nie rekomendujęy tego) — skonstruuj odpowiednio wcześniej formularz zapisu kierujący dane osobowe na maila lub być może nawet… do CRMa „zaręczynowego” (jeżeli naprawdę kampanią zamierzasz osiągnąć himalaje zasięgów). Pamiętaj również o zgodach RODO — chyba, że planujesz „zaręczyć się z PUODO” (Prezesem Urzędu Ochrony Danych Osobowych).

 

A, tak… mail nr 4?

 

Tylko proszę, nie zepsuj procesu, bo czwarty mail z adresem miejsca trafi do wszystkich Pań i będziesz musiał wymyślić jeszcze, dajmy na to, 20 pierścionków (skąd je weźmiesz, może Ci je wyśpiewać na poczekaniu Apart, Yes albo Klub Komediowy).

 

Totalna ofensywa w stylu PPC

 

Całość, jeśli chcesz wzmocnisz działaniami w Google Ads.

 

Gdy wszystko wypali możesz zapierem (aplikacja integrator) skonfigurować nawet specjalne powiadomienie sms, że Twój ukochany „lead” — tzn. lead-ka — wpadła właśnie do skrzynki odbiorczej – to znaczy, że jest szansa na wspólną resztę życia. Werble, fanfary – cieszymy się z Tobą.

 

Co dalej?

 

Pozostaje tylko poinformowanie mediów — niech wybranka wie, że się jej nie wstydzisz. Jeżeli ten kejs znajdzie naśladowcę domniemuję, że kilka polskich portali będzie o tym mówić. Spodziewaj się komunikatów typu: „Oświadczył się za pomocą reklamy na Facebooku. Odmówiła?”

 

Ważne: Poniższy wpis ma charakter satyryczny i nie planowałem nikogo urazić. W wielu miejscach ostro przeginam w rekomendacjach — takie prawo pastiszu. Nie mniej, jeżeli Twoja przyszła wybranka jest np. Specjalistką ds. PPC Ads, może docenić taką formę przekazu.

 

Ważne 2: Jeżeli zdecydowałeś się wdrożyć ten szalony pomysł w życie, proszę, poinformuj mnie o tym. Zastrzegam jednak, że nie odpowiadam za rezultat. Twoje życie to Twoje wybory i Twój sposób działania natomiast ja miałem dużo radości, tworząc ten scenariusz, który powinien lepiej tłumaczyć proces dotarcia do konkretnej persony z wykorzystaniem grupy niestandardowych odbiorców. 

 

Ważne 3: Podziel się swoją opinią. Proszę o komentarz pod tym wpisem.

 

Photo by Brandon Cormier on Unsplash

Leave a Comment